Gdy spała, wyglądała naprawdę niewinnie. Zupełnie jakby nocą z jej twarzy opadała maska rudej złośnicy, zostawiając jedynie urodę anioła. Usta już się wówczas nie zaciskały w wąską kreskę, jak wtedy, gdy była zła. Oczy nie ciskały piorunów, a zmarszczki na czole się wygładzały. Poskręcane, niemalże pomarańczowe włosy opadające na twarz dodawały jej uroku, zwłaszcza gdy były rozpuszczone, a nie – jak zawsze – związane w wysoką kitkę.
Gdy spała, nikt by nie pomyślał, że śpiąca beztrosko na fotelu dziewczyna za dnia potrafi być naprawdę straszna. To, że należała do grona prefektów, tym bardziej nie pomagało, bo potrafiła wyjątkowo surowo karać dowcipnisiów i osoby łamiące regulamin. Niektórzy mówili o niej per jędza, ale przynajmniej w pokoju wspólnym zawsze panował spokój i można było się bez problemów – i hałasów – uczyć.
Gdy spała, zastanawiał się, o czym śni. Czasem niespokojnie się poruszyła na fotelu, raz szepnęła jakieś słowo, zbyt zniekształcone, żeby mógł je zrozumieć. Leżała zwinięta w kłębek już od kilku godzin, wypracowanie na eliksiry ją wyczerpało, lecz nie miał serca przerywać jej snu i powiedzieć, że jest druga w nocy i powinna się położyć do łóżka. Mógł tylko siedzieć przy stoliku naprzeciwko niej i obserwować, jak na jej usta powoli wypływa uśmiech, wcale nie sarkastyczny, jakim zwykle obdarowywała męską część populacji oraz wszystkich, którzy zdążyli u niej sobie nagrabić, lecz zwykły, piękny uśmiech. Musiał przyznać, że mu się to podoba.
Gdy spała, blask płomieni tańczył na jej twarzy, sprawiając, że wyglądała dużo cieplej niż zazwyczaj. W przeciwnym razie mogłaby surowością spokojnie konkurować z profesor McGonagall. On jednak miał pewność, że to tylko fasada, gruby mur, którym dziewczyna się otaczała. Taki, który przy odpowiednim wyczuciu można by było zburzyć. Właściwie nie wiedział, co daje mu to przekonanie, nie wiedział, dlaczego w ogóle przyszła mu ta myśl do głowy. Po prostu to wiedział.
Zobaczył, jak otwiera oczy i patrzy wprost na niego, skonfundowana, bezbronna, nierozumiejąca, gdzie jest oraz co się dzieje. Gdy jej spojrzenie powędrowało na stół, gdzie leżał zapisany do połowy pergamin, drgnęła. Usiadła na fotelu, przeciągając się niczym kot. Towarzyszyło temu głośne ziewnięcie, którego nawet nie starała się ukryć.
Obserwował ją rozbawiony, dochodząc do wniosku, że cała mogłaby być kotem, jednym z tych wrednych, paskudnych, co pokazują pazurki. Brakowało jej tylko futerka. Nawet przeciągała się jak te zwierzaki.
On był psem.
Ona kotem.
Zazwyczaj ich nie lubił, ale dla niej zrobił wyjątek.
Na ogól nie jestem za tym paringiem, bo wydaje mi się, ze nawet jeśli Syriusz bylby zakochany w Lily, to wiedzac o tym,jakim uczuciem darzy Rudą Rogacz, jakoś by to slumil. Ale może u Ciebie James nie bedzie w niej zakochany? albo mniej niz Lapa? Zobaczymy. Z pewnoscią poczytam, bo w koncu piszesz to Ty, Katjo. xD Zapraszam na świeżo dodaną nowosć do mnie :) Jestem ciekawa Twojej opinii
OdpowiedzUsuńWszystko się okaże, zapewniam! :D I to już niedługo. :>
UsuńHehehs, dzięki, że mimo wszystko wpadłaś. :D
Pozdrawiam!
Nareszcie! Jak nie mam co robić, szukam tego pairingu, ale oczywiście zazwyczaj kończy się na tym, że znowu czytam Jilly. :D Ale teraz wiem, że skoro Ty się zabrałaś za ten temat, to moje marzenia się spełnią i będę śledzić losy Syriusza. Prolog jeszcze bardziej mnie do tego zachęcił. Taki... klimatyczny. I przedstawienie Lily bez codziennej maski "złośnicy" (swoją drogą w pierwszym momencie się zastanawiałam, czy to nie za mocne słowo, ale jako że to perspektywa Blacka no i Twoja wizja, to nic nie mówię) od razu pozwoliło poczuć tę niejednoznaczną naturę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz jest tragiczny, ale to dlatego, że po dniu na uczelni padam na nos i walczę ze zniechęceniem do uczenia się na kolokwium. Następnym razem się postaram bardziej.
Pozdrawiam!
PS Hm, hm, Łanię czytam i na pewno w końcu ją skomentuję.
Ło, nie wiedziałam, że ty czytasz mojego blogi, jestem w szoku. :O Bo prawda jest taka, że nie ma zbyt wielu blogów z tym pairingiem. :< Sama znam tylko jednego, ale jest porzucony i niedokończony, a na fanfiction są tylko takie, gdzie Lily i Syriusz się po prostu przyjaźnią. Dlatego stwierdziłam, że sama coś napiszę. xD
UsuńNie, to nie za mocne słowo, zresztą pojawia się ono już w drugim zdaniu pierwszego akapitu i odnosi się do Lily. :D Strasznie się cieszę, że się to udało! Prawda jest taka, że całe OL mają dosyć specyficzny klimat i nie jestem pewna, czy do końca mi się to uda uchwycić - niemniej jednak postaram się.
Wcale nie jest tragiczny, jest fajny, bo każdy taki komentarz mnie motywuje do roboty, a to jest baaaardzo ważne. :3
Dziękuję, że wpadłaś!
Pozdrawiam :3
PS Czekam!
Rzadko zdarza się żeby ktoś pisał (jak już decyduje się na Czasy Huncwotów) o Syriuszu i Lily. Nie ukrywam, że lubię ich razem, ale nie przesadnie. Na razie jest tylko prolog, więc co tu dużo mówić? Będę czytać dalej, to na pewno.
OdpowiedzUsuńDużo weny,
pozdrawiam.
Chocolate
Heyo!
OdpowiedzUsuńAle się cieszę, że spotkałam tego bloga. Pairing Lily/Syriusz należy do moich ulubionych, a jest go tak mało na polskich stronach.
Zacznijmy od tego, że wszystko jest bardzo ładnie napisane. Żadnych większych błędów moje oko nie wylapalo. Wygląda też mi na to, że jesteś już doświadczona w pisaniu, gdyż czytając ten rozdział, czułam się, jakbym miała w rękach książkę na miarę sławnych autorów. Masz wielki talent, stwierdzam tak już dopiero po prologu, który, muszę przyznać, zachwycił mnie ponad miary.
Porównanie Lily do drapieznego kota było bardzo trafione. Ostatnie linijki urzekly moje serce, gdyż uwielbiam tego typu metafory.
Och, lecę czytać dalej. Prolog był w sam raz - nie za krótki i też nie wielkości rozdziału pierwszego. Taki, jaki powinien być.
Pozdrawiam!
CanisPL